Poniższy tekst pochodzi z wpisu Huberta Grupy na facebookowym koncie portalu o muzyce klubowej muno.pl - źródło: https://www.facebook.com/munopl/videos/8144934885555258/
"W tekście wspominającym płytę “No Roots” przy okazji 20-lecia jej wydania, zacytowałem Alexisa Petridisa z The Guardian i dziś pozwolę sobie zrobić to ponownie:
“Faithless sprzedali ogromne ilości płyt - 4 miliony singli, 3 miliony kopii swoich ostatnich trzech albumów - ale nigdy nie byli modni. Pojawili się w połowie lat 90., gdy taneczne projekty takie jak Tricky, Underworld i The Chemical Brothers regularnie dostarczały przełomową muzykę. Jednak Faithless mieli bardziej umiarkowane cele, łącząc trip-hopowe ballady z epickim house’m i nieco bombastycznym brzmieniem popularnym wśród “Superstars DJs”, takich jak Paul Oakenfold. Do tego dodawali dziwną dawkę powagi. Można by oczekiwać, że piosenka o tak absurdalnym tytule jak “God Is a DJ” będzie jak ironiczne mrugnięcie do kamery. Ale nie. Hitowy singiel Faithless wydawał się być śmiertelnie poważny, co świadczyło o ich skłonności do prezentowania takiej “filozofii”, która jest popularna wśród tych, którzy zażyli wystarczająco dużo ecstasy, by patrzeć na świat z krzywym pojmowaniem powagi.”
W dalszej części swojego tekstu, Petridis szydzi z Maxi’ego Jazza, zarzucając mu megalomanię i traktowanie siebie zbyt poważnie. Problem w tym, że to dziennikarz nie jest wystarczająco poważny wobec artysty i jego twórczości. Wszak mowa o kimś, kogo nie bez powodu nazywano “mnichem”, a nawet “mesjaszem” elektroniki, a o którym publikacje i wspomnienia jednoznacznie wskazują na to, iż całym sobą - zarówno na scenie, jak i poza nią - pragnął dawać świadectwo swojej życiowej filozofii, którą dzielił się w napisanych przez siebie utworach. Wizerunek Maxi’ego Jazza jako gorliwego buddysty, który postanowił został uduchowionym twórcą sceny klubowej nie był artystyczną kreacją - był jego prawdziwą osobowością.
Trudno o lepszy tego przykład niż kawałek, który chwilę temu obchodził 26. urodziny.
“God Is a DJ” wydany został 24 sierpnia 1998 roku jako główny singiel z drugiego studyjnego albumu Faithless zatytułowanego "Sunday 8PM”. Choć w drugiej połowie lat 90,. trio z Londynu już zdążyło wyraźnie zaznaczyć swoją obecność na elektronicznej scenie Wielkiej Brytanii, to dopiero następca wydanego w 1996 roku debiutu umocnił ich pozycję i ukazał nieszablonową chęć do podejmowania głębokich tematów. Wszak wciąż mówimy o muzyce tanecznej, której głównym zadaniem jest dostarczanie rozrywki i nieskrępowany niczym hedonizm. Maxi Jazz, Sister Bliss i Rollo Armstrong uważali jednak, że takie okoliczności są idealną okazją do przekazania ludziom ważnej wiadomości.
W swojej istocie “God Is a DJ” jest celebracją transformacyjnej mocy muzyki. Tekst, bardziej melorecytowany niż śpiewany za sprawą charakterystycznego spoken-wordu Maxi’ego Jazza, brzmi niczym kazanie nawołujące do poczucia integracji i odnalezienia swojego miejsca na parkiecie, wśród innych osób, które są tu z tego samego powodu. Wersy takie jak “This is my church/This is where I heal my hurts” jednoznacznie sugerują, że to właśnie taniec i wspólne przeżywanie muzyki mają być formą duchowego, a być może nawet fizycznego ukojenia.
Słowa “For tonight/God is a DJ” podkreślają ideę, że muzyka może podnosić nasze doświadczenia do niemal duchowej rangi, pozwalając zarazem pokonywać codzienne zmagania.
Euforyczne połączenie między DJ-em, muzyką i tłumem wchodzi w kulminacyjne stadium stając się wspólnie przeżywanym momentem wyzwolenia i radości. Przekaz mówiący o jedności i transcendencji głęboko rezonuje w kontekście schyłku kultury rave’owej końca lat 90., gdy muzyka taneczna, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, była jednocześnie ucieczką, schronieniem i wyrazem sprzeciwu wobec pełnej napięć sytuacji polityczno-społecznej.
Utwór płynnie splata ze sobą wiele gatunków elektroniki, do czego Sister Bliss i Rollo Armstrong przyzwyczaili nas zarówno na wcześniejszych, jak i późniejszych etapach kariery Faithless. Struktura piosenki rozwija się i buduje napięcie poprzez stopniowe nakładanie się ścieżek, co prowadzi słuchaczy do euforycznego zenitu. Tonacje molowe dodają odrobiny melancholii, co znakomicie współgra z kontemplacyjnym przesłaniem tekstu.
Co ciekawe, uduchowiona otoczka nie przeszkodziła utworowi w osiągnięciu spektakularnego sukcesu komercyjnego. Kawałek dotarł m.in. na szczyt UK Singles Chart i amerykańskiej Billboard Hot Dance Club Play. Poza podbojem list przebojów, piosenka stała się - rzadko kiedy to nadużywane określenie pasuje równie dobrze - w pewnym sensie hymnem kulturowym i pokoleniowym, symbolizującym wyzwolenie i euforię, jakie daje muzyka taneczna. Uniwersalność przekazu i szerokie spektrum jego interpretacji, przy jednocześnie znakomitej i chwytliwej kompozycji, sprawiły, że “God Is a DJ” wylądowało w dziesiątkach reklam, seriali, filmach czy dokumentach przedstawiający burzliwy obraz lat 90. w Wielkiej Brytanii.
Przy okazji “God Is a DJ”, raz jeszcze wrócę do tekstu o “No Roots”: Maxi Jazz, Sister Bliss i Rollo zostali zapamiętani z tego, z czego 20 lat temu naśmiewał się Alexis Petridis - z utworów, w których patos niebezpiecznie zbliżał się do groteski i gdzie wygłaszanym głośno manifestom gorliwego buddysty towarzyszą syntezatorowe akordy i pokazy laserów. Właśnie to połączenie stało się znakiem rozpoznawczym Faithless i ich nieśmiertelną spuścizną (a już zwłaszcza nieodżałowanego Maxi’ego Jazza), która - w przeciwieństwie do tekstu z The Guardian - przetrwała próbę czasu. Ba, wraz z jego upływem nabrała niemal szlachetnego, legendarnego statusu, który po latach fascynuje kolejne pokolenia i pokazuje następującą różnicę: wpadanie w tryby koniunkturalnej machiny przynosi tylko chwilowe korzyści nie zostawiając po sobie śladu w pamięci. Tylko odwaga jest wieczna.
Hubert Grupa [Muno]"
oficjalny videoklip do God is a DJ: https://www.youtube.com/watch?v=bhSB8EEnCAM
link alternatywny: https://yt.elonego.com/watch?v=bhSB8EEnCAM