Opodatkować bogactwo, nie dochody.
Signal: Petros.63
https://petroskowo.pl/profile/8petros
Nadgorliwość gorsza od faszyzmu
Kanako:
Bo ludzie Cię nie rozumieją. A jak zrozumieją, to uciekają z krzykiem.
Bohater komiczny. Czasem anarchistyczny, zawsze antypaństwowy i antykapitalistyczny.
Obserwować bez oceniania.
Opodatkować bogactwo, nie dochody.
Gdzie, jak nie w Poznaniu…
Władanie przez zawstydzanie, poniżanie, karanie i wzbudzanie poczucia winy. Najpierw tak wychowano obecnych dorosłych. Teraz oni tak samo traktują obecne dzieci. A z kolei inni dorośli chcą zmienić te zachowania znów zawstydzając i zapowiadając karanie. NB kolejna kalka z obyczajowości USA, gdzie regulacja relacji społecznych zapośredniczona jest przez prawo państwowe.
W efekcie będziemy mieć kolejne pokolenie przekonane, że takimi metodami właśnie należy wychowywać dzieci i dorosłych. A grupy trzymające władzę drżą z rozkoszy, bo ich udoskonalane od stuleci narzędzia takich właśnie poddanych potrzebują.
Nie wydaje się Wam, że przydałoby się tu więcej finezji w remediacji? Żeby nie robić ściany tekstu wypiszę tylko top 5 w punktach.
Twarde granice: karalność naruszenia godności, nietykalności cielesnej i równości wobec prawa. Niech się to państwo raz na coś przyda.
Edukacja i terapia rodziców: jak wychowywać dziecko bez przemocy fizycznej i psychicznej (o elementarnej edukacji seksualnej nawet nie wspomnę).
Edukacja powszechna: psychologia wie już mniej więcej, jaki mix interakcji jest potrzebny dziecku do zrównoważonego rozwoju. Jest tam miejsce (między innymi) i na swobodne kotłowanie się w stadzie, i na interakcje ze światem dorosłych, ale na wynegocjowanych warunkach. Pytanie, czy jest tam miejsce na takie interakcje, na które skarżą się osoby dzieciofobne.
Przyjęcie znacznej części odpowiedzialności przez społeczeństwo: zrównoważone wychowanie dzieci jest w żywotnym interesie społeczeństwa (w braku lepszych opcji reprezentowanego przez państwo). Nawet materialistyczny redukcjonizm uzna, że “footprint” kosztów dysfunkcji wychowania ciągnie się przez całe życie osoby, i replikuje w jej potomstwie. A poza tym: im szczęśliwsi są ludzie, tym lepiej się im (i wśród nich) żyje. Tymczasem praca opiekuńcza traktowana jest jako bezwartościowa, lecz za niepowodzenia w niej osoby są karane społecznie, a czasem prawnie.
Ogólna i wzajemna destygmatyzacja: mitygowanie i korygowanie zachowań może się odbywać bez stygmatyzacji. Nie wiadomo czemu niektóre “fobie” są stygmatyzujące, a inne nie - to jest temat na inny tekst. Tu moim zdaniem lepsze (i nie raniące) byłoby określenie alergia. Z drugiej strony oczywiste jest, że “madki” płci obojej postawione są przed nierozwiązywalnym problemem. Niezdolność (materialna, emocjonalna, intelektualna) sprostania nierealnym wymaganiom narzucanym społecznie na różnych poziomach, pomnożona przez wszechobecne poczucie winy i wstydu (patrz początek niniejszego komentarza), skutkują wylaniem się wszelkiego paskudztwa wpierw na najbliższych, a w razie alibi (dziecko mi krzywdzą!) na dalsze otoczenie. Jest tu też rys ja cierpię, to niech inni też pocierpią.
Na razie dosyć. Jeśli pojawią się jakieś merytoryczne reakcje, można będzie wspólnie rozwinąć temat.
Ale Malezja nie zablokowała…
IMO plagą jest zarabianie na alkoholizmie. Bez tego alkoholizm skurczyłby się do poziomu marginalnego.
Dopóki państwo nie przestanie zarabiać na rozpijaniu obywateli (i obywatelek), wszelkie działania “antyalkoholowe” są albo teatrem, albo działalnością antypaństwową.
Przeklejam moją (całkowicie nierealistyczną, ale za to skuteczną) propozycję załatwienia problemu z sposób cywilizowany, za którą mnie teraz społeczeństwo na FB gremialnie wyzywa od komunistów i bolszewików:
1. Bezwzględnie zdelegalizować zarobkową produkcję i dystrybucję napojów alkoholowych.
2. W imię poszanowania wolności osobistej zalegalizować produkcję wyłącznie na własne potrzeby.
3. Szkodliwe działanie pod wpływem alkoholu traktować jako formę kwalifikowaną czynu.
4. Zasoby publiczne wykorzystywać na leczenie uzależnienia, edukację i wychowanie antyalkoholowe.
Powtórzyć to samo z tytoniem i resztą używek.
To naprawdę jest aż tak proste. I nie do zrobienia bez rewolucji społeczno-politycznej.
Oddychać strach czasem…
Fajna koncepcja,ten granfallon. Tylko czemu autor tak się zastrzega, że to nie dotyczy religii ani państwa? 🤷🏽♂️
Czyli z Białorusią przegrana. Teraz kolej na Rosję
Nowa świecka tradycja.
Kurczę, to jest taki ocean, że nawet nie wiadomo, z której strony go napocząć. Może kiedyś się uda. A na razie: nie bądźmy autorytetami i nie szukajmy takowych!
Wczoraj nie był dobry dla mnie dzień, przepraszam.
[Po przespaniu się z tematem]
Trochę OT, ale ostatnio miałem bardzo fajną dyskusję (nie z polskimi osobami) na temat Gaimana i wnioski mogą być przydatne. Tu jest miejsce na trzy procesy:
Potępienie tych, co Hoffowi (i innym jemu podobnym) chcą robić laurki. Osoba może być niezdolna do opanowania swoich toksycznych tendencji bez terapii, ale ci, co te tendencje wzmacniają i jednocześnie zamazują lub ukrywają, świadomie wybierają zło. Dokładnie tak, jak przysyłanie alkoholikowi skrzynki wódki w nagrodę. I to na nich w pierwszej kolejności warto skierować słuszny gniew, o czym autorka jedynie bardzo pośrednio wspomina.
Sprawiedliwość restytutywna. Wszelkie profity z działalności osoby, po odliczeniu kosztów utrzymania, skierować na pomoc i odszkodowanie dla osób, które skrzywdził. W wypadku Gaimana padł pomysł (niestety, nie do zrealizowania bez jego “czynnego żalu”) funduszu powierniczego, który przejąłby prawa majątkowe do jego utworów i zarządzałby przychodami jak wyżej. W ten sposób moglibyśmy z czystym sumieniem korzystać z dzieł osoby, bez wynagradzana jej i podtrzymywania jej zdolności czynienia krzywdy.
Presja społeczna. W wypadku Hoffa jest spora grupa jego certyfikowanych uczniów. Jeśli znaczna część zażądałaby od niego rozliczenia się z przeszłością, to nie będzie miał wyboru. W wypadku Gaimana taka presję może wywrzeć społeczność autorów, na której pomoc często się powołuje.
Do artykułu per se nie będę się odnosił, bo w jego konstrukcji nie widzę nic wartego rozmowy.
deleted by creator
Eneida (Kotlarewskiego)
Przebudowa ulic i skrzyżowań dla uspokojenia ruchu.
Dzięki za sugestie. Sprawa już jest rozwiązana.
Jaki ten świat mały. Dopiero z tego artykułu zorientowałem się, że gostka znałem w Milanówku,w moim okresie neokatechumenalnym (zakończonym apostazją). Nasza ostatnia rozmowa zakończyła się tym, że na moje wezwanie, żeby że mną rozmawiał jak równy z równym, facet wstał i bez słowa uciekł. Musiałem go w nerw trafić…
Się rozpisałem, to tylko zalinkuję. https://petroskowo.pl/display/810fc51c-1467-18c2-8f5a-1ac570181100