@[email protected] postowała w zeszłym sezonie trochę praktycznych rad na zimową jazdę rowerem w mieście.
Fanatykiem nie jestem więc nazw nie znam ale dopóki nie ma lodu jeżdżę na typowej szosowej oponie, głównie płaska. Na śnieg pewnie ogarnę gravelową - po śneigu i błocie raczej pojedize.
Niestety w moim dojazdowym “gruzie” któego zostawiam na klatce schodowej pod schodami mam problem z przednim blotrnikem ale na tył mam coś w rodzaju wąskiego bobrzego ogona tuż nad oponą i dziąła to dobrze. W rowerze mniej gruzowym mam doczepiany do dolnej części ramy i wydawał się przynajmniej minimalizować chlapanie, ale od czegoś mam te nieprzemakalne spodnie na spodnie
Właściwie największym problemem jest dla mnie woda padająca z nieba i termoregulacja bez wyziębiania zatok itp. Akurat dojazdowego roweru mi nie szkoda, trochę myślałem nawet o nabyciu single-speed (być możę z wolnobiegiem więc jednak nie ostre) bo wtedy nie ma osprzętu do martwienia się o niego, ale to możę być poważne wyzwanie dla moich nóg i wydolności krążeniowo-oddechowej.
Odkąd zaczlea sie pandemia nie musze dojeżdzać do pracy więc rzadko jest to duży problem, jednak regularnie biore rower na dystanse do 6km i stanowczo wolę martwić się o zimno niż używać nudnych nóg
Hm. Nie znałem błotnika win wing. Ma ktoś? Polecacie?
@LukaszH hmmm, musze sprawdzic czy na wozek sa dostepne opony z kolcami 😆
Jak nie ma, to może łańcuchy chociaż? ;)
@LukaszH mialem przy jednym ze starszych wozkow takie duze opony, z “terenowym” bieznikiem, cos jak na rower gorski - omg, jak tym sie ciezko jezdzilo… 😅
Dzięki, od dobrego miesiąca łamie się, czy chować rower, czy jednak się przełamać i trochę motywujesz, a info o błotniku bardzo cenne. Masz jakieś doświadczenie w kwestii doboru rękawiczek?
Od lat na mrozy mam takie solidne rękawiczki btwin. Jeżdżę w nich i na szosie, i dojeżdżersko i jeszcze mi w nich ręce nie zmarzły.
W kwestii rekawiczek - moze troche overkill i rozwiazanie nie dla kazdego, ale moze komus sie przyda taka wiedza. Szukalem rekawiczek do wozka czyli nie tylko czegos co mi bedzie trzymalo cieplo, ale tez bedzie w miare wytrzymale (wiec wszystkie jakies cienkie rekawiczki materialowe odpadaly), no i pozwoli na normalny uchwyt, wiec typowo zimowo-narciarskie tez byly bez sensu - i @podryban mi doradzil rekawiczki taktyczne, takie na przyklad z Mechanixa. Mam je kolejny sezon, znowu jest zimno i one znowu sie doskonale sprawdzaja :D
Patrz na kurierów rowerowych i ciekawym rozwiązaniem jest mufka na kierownicę
oczywiście nie jestem OP ale lubię grube i nieprzemakalne, nieprzewiewne. W zasadzie to tyle żeby spełniały swoją rolę - testowane przez wiele godzin w ujemnych temperaturach w czasach kiedy OSK jeszcze było fajne i istniał koncept zimy. Jak mają odpinane wywietrzniki na kostkach to w ogóle super. Jedne jakie mam to jakies takie zwykłę zimowe 5-palczaste chyba trochę pseudo-narciarskie, a drugie takie specjalniejsze do bardzo zimowej jazdy konnej (wiem wiem, mało wegańsko). Obie pary zdają egzamin. Kupiłem sobie pod nie drugą parę z dotykowymi elementami coby móc w -10C wyklikać czasem coś na komórce w razie potrzeby
Ad błotnik Na rowerze bez bagażnika miałam zwykle taki https://www.centrumrowerowe.pl/photo/product/sks-s-blade-2-56873-f-sk7-w780-h554_1.webp, spoko bo łatwo założyć i zdjąć, nie trzeba z tym jeżdzić codziennie. Co by złodziej nie ukradł klasycznie pochlapać farbą, licząc że rowerzystka rowerzystce inszallah nie ukradnie…. Z przodu miałam wtedy chlapacz diy z butelki przymocowanej do rury dolnej (zagadka czym;). Ogólnie polecam butelki, mnóstwo brzydkich rzeczy a jakże przydatnych na rowerze można z nich zrobić. Na rowerze z bagażnikiem miałam zwykle najtańszy (właściwie darmowy bo z friszopu) plastik jak te https://prod-api.mediaexpert.pl/api/images/gallery/thumbnails/images/21/2183121/Blotniki-rowerowe-SIMPLA-Next-Long-front.jpg, bez oryginalnych mocować (bo z friszopu), ale takie błotniki i tak się mocuje głównie na ilewleziewszędzie trytytkek, bo się nigdy nie trzymają tak jak powinny. W marcu w ramach niespodzankowego pimp-up my bike koleżanki i koledzy z warsztatu założyli mi pełne błotniki. To będzie ich pierwsza zima, dotąd w terenie na błocku sprawdzały się dobrze.
Ale: warto pamiętać, że błoto czyt. z soli powstały śnieg bury jak żołnierz wyklęty, znajdzie się nie tylko na pupie, ale też w postaci kropek wszędzie indziej na spodniach, więc osobiście polecam kupić w lumpeksie najtańsze spodnie wierzchnie na rower, wcale niekoniecznie nieprzemakalne żeby się nie ugotować, tylko takie byle ochroniły właśnie przed błotem. A jeszcze można utrafić z odlaskami, jak ktosia ceni bezpieczeństwo ponad styl i szyk. W miejscu docelowym zostawiam na rowerze i przed drogą powrotną wykruszam suche już błoto. Nie polecam też na zimę siodełek z dziurką bo heh zdarzyło mi się mieć błoto aż na getrach O_o
Ad. opony Jeśli mieć jedną lepszą oponę to zdecydowanie na przód – gdy tylne koło wpadnie w poślizg, to tył roweru obciążony dupką jeszcze tą właśnie dupką naprostujesz, dodatkowo tam właśnie masz nogi i napęd i nimi sobie przy łapaniu równowagi też pomożesz. Jak w poślizg wpadnie przód to już raczej leżysz. To jest zresztą myk na oszczędność – tylna opona zwykle zużywa się szybciej, zużytą można zamienić z mniej zużytą przednią, i obie dojeździć do śmierci (opon), aż się pokaże zieloniutki spód:D Dwa lata temu na zimę kupiłam jakieś conti reklamowane że niby specjalna guma, co nie twardnieje na mrozie, nie polecam – nie czuć różnicy, a bieżnik miały tak kiepski, że jak tylko się śnieg roztapiał, to zbierały wodę zamiast odprowadzać. I w tym miejscu powinnam wstawić model, ale nie wstawię, bo się na nie tak obrazilam, że nie wiem gdzie leżą. Super te opony z kolcami i chętnie bym spróbowała, ale ja akurat rzadko do lasu jeżdżę w zimie, a ciagle zmieniać by mi się nie chciało…
Co jeszcze: Ogólnie jak jest ślisko, to jadąc polecam mniej obciążać kierownicę, niech sobie przód roweru jedzie trochę jak chce (ale pod stałą kontrolą ofc). Polecam też szerokie kierownice dla lepszej kontroli. Zawsze koszmarnie marznę więc rękawiczki super grube narciarskie i w razie potrzeby jeszcze pod spód polarowe cieńsze. Problemem jest dla mnie zawsze parowaniu okularów od komina:D Trochę to rozwiązują gogle jak już bardzo mocno śnieży, ale wtedy się już strasznie dużo tego szpeju robi co go trzeba zdjąć, jak się już dojedzie w to miejsce, w które się tak uporczywie dojechać chce…. A przed zimą wszystko porządnie nasmarować, ale serio wszystko, np. gwinty w korbie, a można nawet i mały serwis pedałów zrobić i do łożysk też smaru dodać… W zeszłym roku gdzieś nad Biebrzą mi zamarzło łożysko jednego pedała i zmiast kręcić się na łożysku odkręcał się od korby, cudem tylko odkręcił się na amen akurat przy posesji, gdzie były na stanie klucze płaskie, bo bym miała dłuuugą drogę do przejechania jedną nogą (no i szczęście że espedy):D